mania
Od 2016 golf będzie dyscypliną olimpijską i może w Kcinie mogliby rozwijać swoje sportowe/ rekreacyjne talenty ludzie młodzi ale także seniorzy.
Potężne pole golfowe (podobno największe w okolicy Warszawy) buduje się tuż przy granicy naszej gminy. Czy to taki problem tam dojechać jeżeli ktoś ma ochotę na grę w golfa?
Dyscyplin olimpijskich jest kilkadziesiąt. W Konstancinie nie ma "ogólnodostępnej" strzelnicy, "ogólnodostępnego" toru kolarskiego (strzelectwo i kolarstwo nie tylko będą dyscyplinami olimpijskimi, ale nawet już nimi są). Czy to znaczy, że należałoby doprowadzić do wybudowania w Konstancinie strzelnicy i toru kolarskiego?
Wydaje mi się, że Brzescce są jednak bliżej niż najbliższa strzelnica w Warszawie, czy tor kolarski w Pruszkowie.
Na razie jest problem ze ścieżkami rowerowymi i nie widać jakiejś szczególnej aktywności, żeby chociaż "połączyć" jakoś te kawałki, które powstały i uczynić je bardziej funkcjonalnymi, ale są aspiracje na budowę wielohektarowego pola golfowego.
mania
Czy nie byłoby dobrze, gdyby na części tego ogromnego terenu zrobił ktoś uporządkowany, zielony teren - pole golfowe, a na pozostałym teren rekreacyjny - jak napisał wyżej T. Zymer?
Burmistrz
oficjalnie wypowiedział się, że zamierza doprowadzić do powstania pola golfowego i mamy taką autoryzowaną wypowiedź na oficjalnej stronie UMiG. T.Z. przekazał informację, że na posiedzeniu komisji burmistrz podał kolejny pomysł, który przewidywał powstanie pod skarpą na Grapie dużego parkingu i wypożyczalni rowerów. Parking i wypożyczalnia, to raczej obiekty "zaplecza", a nie tereny rekreacyjne.
mania
Taki zaniedbany, zarośnięty teren w środku miesciny - nawet jesli zostanie skoszony, nie pzrynosi zaszczytu.
Kwestia gustu. O zaszczyt może być trudno, nawet na odpicowanym polu golfowym, jak SGGW rozleje na polach zawartość swojego nowego zbiornika i zawieje wiatr...
Ja wolę popatrzeć na zadbaną zieloną polanę (na którą jeszcze będę mógł wejść bez biletu i przepisowego stroju) z naturalnym deptakiem, ścieżką rowerową, jakimiś ławkami z drewna po wycinkach (na co wystarczy kilkadziesiąt tysięcy) niż na pole golfowe za minimum kilka-kilkanaście milionów.
Każdy ma prawo do własnych poglądów.
mania
Pzred PODATNIKAMI stoi zadanie "Hugonówka", z którą trzeba zdążyć zanim UE się rozmysli i dopłaty odbierze, a po szczęśliwym zakończeniu renowacji - trzeba tę budowlę utrzymać, też siłami PODATNIKÓW, bo komercji ma nie być .
Tak zdecydowały poprzednie i obecne władze (nie zapominajmy, że członkiem, a później przewodniczącym RM była ta sama osoba, która dzisiaj jest burmistrzem), więc będziemy mieli kolejny obiekt służący kulturze.
Trzeba będzie go utrzymać (to było raczej do przewidzenia na etapie decyzji o inwestycji, kiedy jeszcze nawet nie było pewności unijnej dotacji) i w związku z tym należy wydzierżawić/sprzedać łąki oborskie pod pole golfowe? Jak powstanie kilka dodatkowych świetlic wiejskich, kolejne sale gimnastyczne i może następne filie biblioteki publicznej, to tylko siadać i płakać, bo utrzymać trzeba a pieniędzy nie ma.
Popadamy chyba w lekką paranoję. Jedna z najbogatszych gmin w Polsce ma gigantyczny problem, bo będzie dodatkowy obiekt do utrzymania? To może nie budujmy ratusza, bo nie będzie za co go utrzymać (dochodów niestety generować nie chce, bo komercji zrobić się tam nie da).
Jeżeli coś ma być kiedyś wizytówką Konstancina-Jeziorny i przyciągać turystów, to powinno być oryginalne i wyjątkowe.
Czy oryginalne będzie pole golfowe? Kilka kilometrów od miejsca, w którym pole miałoby powstać w Konstancinie powstaje kompleks do gry w golfa.
[
bryla.gazetadom.pl]
Na "podstawach przedsiębiorczości" tłumaczy się, że szukając pomysłu na działalność trzeba znaleźć wolne miejsce na rynku, albo wywalczyć sobie pozycję. Czy golf generuje aż taki popyt (nawet w perspektywie kolejnych lat), że rację bytu będą miały dwa położone tak blisko siebie obiekty?
Jeżeli ktoś wyjedzie z Warszawy i będzie musiał jechać tylko kilka minut dłużej (do Brzesc), przebudowaną drogą 724 (na odcinku gdzie obciążenie ruchem jest znacznie mniejsze niż w samym Konstancinie), to co może go zatrzymać na polu, które będzie mniejsze i z mniejszą ilością "bajerów"?
W Brzescach różnica poziomów ma sięgać kilkunastu metrów, do tego system drenażowy, który podobno ma zapewnić możliwość kontynuowania rozgrywek nawet w ulewnym deszczu i rozbudowane zaplecze.
Przyjmijmy nawet, że niższa cena, ale też mniej będzie "atrakcji". To ile taniej musiałoby być? Poza tym nie ma się co oszukiwać, bo jak na razie ta forma spędzania czasu skupia przeważnie osoby, dla których cena nie będzie podstawowym kryterium wyboru.
Załóżmy, że konstancińskie golfowisko będzie bardziej przyjazne "ludziom pracy" i niższymi cenami przyciągnie osoby bardziej kierujące się ceną. Czy gmina ma w takiej sytuacji szansę wynegocjować wysokie stawki za dzierżawę?
Tylko te osoby raczej nie skorzystają z rozbudowanego zaplecza i nie zostawią w Konstancinie gigantycznej kasy.
Inny wariant - sprzedaż. Jaką kwotę można uzyskać sprzedając kilkadziesiąt hektarów, w dobie kryzysu, pod tak wąską i wyspecjalizowaną funkcję przy konkurencji oddalonej raptem o kilka minut jazdy samochodem?
Gminne nieruchomości (o wiele bardziej atrakcyjne z punktu widzenia funkcji, stopnia ryzyka i skali przedsięwzięcia w kontekście zwrotu kapitału) wystawiano do sprzedaży wielokrotnie, w końcu obniżano ceny. Czy tak ma być i w tym wypadku?
Nikt nie zagwarantuje, że za lat 10, 15, czy 20 będą korzystniejsze warunki do sprzedaży, dzierżawy, czy innego wykorzystania tego terenu, ale logicznym jest, że jeżeli nie spadnie bomba atomowa i utrzyma się naturalna tendencja rozbudowy, rozwoju (przez ekspansję) Warszawy, to wartość gruntu w Konstancinie będzie rosła, a nie spadała.
Czy ogłaszając dzisiaj, że w Konstancinie powstanie pole golfowe (przy warunkach opisanych powyżej) gmina stawia się w dobrej pozycji negocjacyjnej z potencjalnym inwestorem? Czy naprawdę gmina zarobi na tym spore pieniądze, czy będziemy przekonywani, że to takie dobre i należy się cieszyć, że ktoś to weźmie "po kosztach", urządzając pole golfowe zadba o teren, a może będzie taniej niż w Brzescach i przez to bardziej dostępne (dla kogo?).
Trochę tak jak ze sprzedażą mieszkań komunalnych za ułamek wartości. Taka zapadła decyzja i z wielką niechęcią, ale jeszcze mogę chociaż próbować zrozumieć, że gmina pozbywa się w ten sposób "kłopotu". Drażni mnie przekonywanie o jakichś wyższych wartościach i pobudkach jakie miałby takiej wyprzedaży towarzyszyć.
Tutaj kreuje się obraz, że łąki oborskie to nie jest "kapitał na przyszłość", tylko kula u nogi, "kłopot" dla gminy, który teraz jest dziadostwem przynoszącym wstyd.
Skoro sprawa wieloletniej dzierżawy nie jest jeszcze przesądzona, o chęciach sprzedaży też nie słychać, to przy uwzględnieniu tempa działań urzędu (porównaj czas zmian w BiPie) należy się spodziewać, że sprawa łąk nie zostanie rozstrzygnięta w tym roku.
O teren należałoby jednak zadbać, bo każdy taki pożar (poza potencjalnym zagrożeniem, co chyba oczywiste) generuje spore koszty dla gminy. Do gaszenia łąk nie przyjeżdża sama PSP, tylko najczęściej kieruje się kilka zastępów gminnych OSP. Kto finansuje działalność OSP (paliwo, sprzęt, ekwiwalent dla strażaków za każdą godzinę akcji) chyba nie trzeba pisać.
"Kapitał na przyszłość" może nie jest teraz okazały, ale jest szansa uczynić go przyjaznym i dostępnym dla ludzi przynajmniej do czasu podjęcia dalszych decyzji (i ostatecznego rozstrzygnięcia sporu sądowego).
Wydaje się, że jeżeli już ma być golf, to najkorzystniej byłoby teren sprzedać (jednorazowa zapłata z góry, bez rozkładania na raty) i później jakieś dochody czerpać z podatków. Powyżej było dlaczego sprzedaż w najbliższym czasie jest niekorzystna.
Dzierżawa w naszych warunkach i tak skończy się tym, że jak nie będzie chciał, to nie będzie płacił (dzierżawca znajdzie wiele "nieprzewidzianych okoliczności", które będą przemawiały za obniżeniem opłat dla gminy), a egzekucja należności to tylko dodatkowe problemy. Można też spodziewać się późniejszych porozumień, umarzania części należności, odsetek itd. A wyrzucić pola golfowego raczej się nie da... (a jeżeli nawet to pewny proces o zwrot nakładów z powodu rozwiązania umowy przed terminem). Łąki doświadczały już "ustawowych cudów", więc może to nie koniec...
O tym, że gminne nieruchomości oddawane były w dzierżawę pod jedną funkcję a powstawało tam zupełnie coś innego nie trzeba pisać, bo przykłady mamy przecież u nas.
Na miejscu naszej władzy zastanowiłbym się wiele razy przed podjęciem decyzji.
Artek_Bartek
chcesz powiedzieć, że projekt tego remontu scieżki rowerowej nie uwzględnił? ja drzewiej to pytanie zadawałem i nikt nie potrafil na nie odpowiedzieć...padało jedynie zdawkowe 'raczej jest'...
"Raczej jest" było raczej "rozminięciem się z prawdą". Ścieżki nie było, o czym (poza samą dokumentacją) świadczy nawet fakt rozwiązania przyjętego w II etapie.
Projekt przebudowy (drogowy) I etapu powstał chyba w zupełnie innej pracowni niż projekt przebudowy etapu II i III. Widać zupełnie inne podejście, styl projektowania (chociażby w konstrukcji nawierzchni), więc nie wiem czy jedynym powodem przerwania ścieżki rowerowej były ograniczenia drogi w planie (brak miejsca). Nie znam zapisów "PFU", wiec niem wiem czego oczekiwał PZD ogłaszjaąc przetarg na projekt Mirkowskiej od Bielawskiej do Wojska Polskiego.
III etap pierwotnie obejmował odwodnienie przez studnie chłonne (oryginalne podejście przy takim poziomie wody gruntowej) i kompletny brak ingerencji w most lub przepust (nie rozpoznano co to jest) przy Wojska Polskiego. Zlecający wykonanie projektu (Powiatowy Zarząd Dróg) uzgodnił i przyjął go.
Tomasz Zymer
W projekcie III etapu przebudowy Mirkowskiej nie ma ścieżki rowerowej od Porąbki do kościoła. Chodnik także pozostaje w takim układzie, jak obecnie, czyli z koniecznością dwukrotnego przekraczania ulicy przez dzieci idące z Mirkowa do szkoły przy Bielawskiej. Poruszałem ten temat na Komisji Ładu, pytałem m.in. p. Ryszarda Machałka, czy ścieżkę można doprojektować. Na razie odpowiedzi brak.
Pan Machałek opowiadał już ciekawe rzeczy na temat możliwości ustawiania słupów przy Warszawskiej. Podchodziłbym z dystansem do jego opowieści w sprawach możliwości technicznych.
Ścieżka rowerowa (a dokładniej ciąg pieszo-rowerowy) przy Mirkowskiej kończy się kilkadziesiąt metrów przed skrzyżowaniem z Bielawską. Pośrednim powodem takiego rozwiązania była konieczność pozostawienia zatoki przed sklepem. Możliwe, że projektant pierwotnie przewidział jej likwidację, ale została na wniosek urzędu. Poniekąd słusznie, bo samochody dostawcze i klienci gdzieś muszą parkować, a bezpośrednie sąsiedztwo skrzyżowania wyklucza parkowanie na jezdni, czy na chodniku lub ścieżce, co nie znaczy, że ten ciąg pieszo-rowerowy nie służył nawet postojom ciężarówek z pewnej firmy (o czym świadczy dość specyficzna substancja pozostała na betonowej kostce). W ostateczności samochody dostawcze mogłyby parkować, na którymś z wjazdów na teren osiedla Porąbka i 20 m towar trzeba przenieść. W tym przypadku konieczne bariery od strony jezdni, bo Polak potrafi wszędzie wjechać samochodem i nie uszanuje chodnika, a tym bardziej ścieżki rowerowej.
Istniejący odcinek (od skrzyżowania Mirkowska/Bielawska do mostu włącznie) pewnie dałoby się przerobić tworząc po jednej stronie przynajmniej ciąg pieszo-rowerowy (co ma swoje wady, bo jednak dochodzi do niebezpiecznych sytuacji w takich miejscach), albo oddzielną ścieżkę do mostu (obok chodnika; jest miejsce) i na samym moście odcinek pieszo-rowerowy.
Doprojektowanie ścieżki rowerowej na odcinku, który nie został jeszcze przebudowany jest możliwe pod warunkiem, że zarządca drogi posiada zapas miejsca (trzeba sprawdzić granice pasa drogowego) lub też dodatkowe miejsce pozyska.
Od mostu do wysokości bramy wjazdowej cyrku konieczne byłoby poszerzenie nasypu, co nie jest niczym nadzwyczajnym, ale wiąże się z kosztami (ten argument i sprawa granic pasa drogowego będą podnoszone w odpowiedzi dlaczego "nie da się" ).
Dalej jest kolizja z przystankiem (odcinkowe przesunięcie jezdni w planie - mało bezpieczne, albo likwidacja zatoki i postój autobusu na jezdni - patrz przystanki na Długiej, albo pozyskanie fragmentu sąsiedniego terenu).
Kolejny odcinek (do wysokości budynku z siedzibą wydziału architektury) bez problemu od strony technicznej, a dalej zaczynają się komplikacje na wysokości osiedla Mirków. Przystanek i budynek, w którym jest apteka trochę komplikują sprawę, ale przynajmniej ciąg pieszo-rowerowy da się przeprowadzić. Rozwiązanie takie nie jest najszczęśliwsze ze względu na zwiększoną intensywność ruchu pieszych w rejonie osiedla, ale mamy wysoko wykwalifikowanych urzędników w gminie, starostwie, PZD, a projektanci biorą ciężką kasę, więc niech oni się martwią jak to zrobić, a nie zajmują się szukaniem powodów dlaczego "nie da się".
Wszystko dokładnie można obejrzeć na mapach z google itp.
Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-03-16 15:32 przez czaknoris.