Na mojej ulicy wczoraj sprzątało ZGK, poszło to dosyć sprawnie i cicho. Dwaj panowie z dmuchawami nagarniali kupki liści i śmieci, a jadący za nimi samochód miał rurę, jak do szamba, która zasysała te górki na samochód. Resztki, które pozostały na jezdni sprzątnął samochód z obrotowymi szczotkami.
Szybko, cicho i skutecznie, jest jedno ALE.....
Po obu stronach jezdni są trawniczki szerokości ok. 1,5 m, a na nich sterty liści. Tych trawniczków panowie nie tknęli, bo jak jeden z nich burknął - to robi "prywatny". Dziś niewiele z tego sprzątania widać, bo liście, wiadomo nie znają się na tym, gdzie ich miejsce!
Teraz czekam, kiedy wpadnie "prywatny" i zbierze liście, ale tylko z trawniczków...
Podobnie było z koszeniem trawy (ze 2 razy w sezonie wiosenno-letnim), najpierw ZGK sprzątało, a potem wpadali "prywatni" i kosili b.głośnymi podkaszarkami, które rozrzucają ściętą trawę w promieniu 5 m. Panowie pograbili z grubsza ściętą trawę, a to co na jezdni i na chodnikach to nie ich.
Po prostu paranoja!!! Zero koordynacji i marnotrawstwo pracy! Ulica nadal wygląda niechlujnie.
PS. mnie udało się ( w trakcie tej operacji) zgrabić z grubsza z trawnika przy ogrodzeniu, na jezdnię, więc to ZGK sprzątnęło. To co 2 tygodnie temu nagrabiłam na górkę na trawniku - już zostało.