Re: Budki z dachem w parku....?
Wysłane przez:
Tomasz Zymer
(---.centertel.pl)
Data: 18 lip 2012 - 15:48:49
Jago, ale trzeba pamiętać, że w takim świętokrzyskim (Bałtów) czy zachodniopomorskim to ludzie i gmina żyją z turystyki, a u nas większość mieszkańców żyje z jeżdżenia w korkach do Warszawy, gmina żyje z podatków tychże mieszkańców, a z czego żyją urzędnicy, trudno powiedzieć, ale przyglądając na losom niektórych planów miejscowych zaczynam mieć niepokojące myśli.
U nas samorząd i władze gminne dość często mówią o uzdrowisku i turystach, bo to jest taki leitmotif i dyżurny powód do chwały nie wymagający specjalnego wysiłku (uzdrowisko po prostu jest, oczywiście aż do chwili, kiedy być przestanie). Nie zauważyłem natomiast, żeby szczególnie dużo się robiło, jeśli chodzi o przyciągnięcie tych turystów i zachęcenie nawet samych mieszkańców do wypoczynku i rozrywki na miejscu - wyłączając naprawdę udane inicjatywy społeczne, wolontariackie, takie, jak Otwarte Ogrody, Flis Festiwal czy Rajd Papieski i iine rajdy Trapera. Cały ten uzdrowiskowy sztafarz - gadanie o centrach konferencyjnych i sportowych w Mirkowie, o kolei napowietrznej na Kabaty, rowerach i busikach jeżdżących do Parku z megaparkingu uzdrowiskowego, przystaniach nad Jeziorką i innych cudeńkach - w zestawieniu z codzienną praktyką (taką, jak przyzwolenie na rozbuchaną deweloperkę w wielu punktach gminy i rozwój baz transportowych w Mirkowie) wydaje się być zabiegiem czysto formalnym i propagandowym, szczególnie, że o tym samym gadano już 10 lat temu i nic z tego nie wynikło poza przejażdżkami polityków specjalnym pociągiem po linii siekierkowskiej przed każdymi wyborami. Zobaczymy, co teraz zrobi Nałęczowskie Towarzystwo z majątkiem spółki uzdrowiskowej. Gdyby i te plany zawiodły, możemy spokojnie założyć, że nasz nowy adres brzmi Zgniłe Przedmieście a cała koncepcja gminy uzdrowiskowej jest iluzją.
Wiele kroków można by podjąć bez wielkiego wysiłku finansowego i organizacyjnego:
1) historyczno-przyrodnicze ścieżki pieszo-rowerowe: Traper ma opracowaną całą koncepcję w szczegółach, ja także jedną taką ścieżkę wielokulturową prezentowałem 2 lata temu gościom z Denzlingen; potrzeba tylko wyznaczenia w terenie i wykonania tablic, miejscami - wyrównania czy poszerzenia ścieżki;
2) przystań w Parku - nie dość, że taniuchna sprawa, to jeszcze pewnie znalazłyby się osoby, które zbudowałyby ją i prowadziły bez dotacji i funduszy z gminy, w zamian choćby za zwolnienie z podatku na rok czy dwa.
3) Mirków - ten plan powinien być gotowy i uchwalony za 2-3 lata i można to zrobić bez wielkich ceregieli, tylko sprawdzając regularnie, że grunt zyskał na wartości, w znacznym stopniu przeciwstawiając się pomysłom właścicieli terenu na osiedla itp.; trzeba tylko mieć wolę transformacji w pożądanym dla mieszkańców kierunku mimo nacisków;
4) komunikacja w strefie "A" - ruch na Piłsudskiego do drastycznego ograniczenia (tylko mieszkańcy z identyfikatorami, autobusy i dostawy do lokalnych sklepów; parę ulic przy samym Parku - całkowicie wyłączonych z ruchu samochodowego (poza samochodami mieszkańców) i zamienionych w deptaki; parking dla turystów - w okolicach nowego miejsca pod ratusz (będzie tam ponad 2 ha), stamtąd szeroki trakt pieszo-rowerowy po linii dawnej kolejki tak, jak planowano w projekcie "rewitalizacji" Parku etapy B i C. Koszt - tylko budowa parkingu, wyrównanie traktu do Parku (działki już są kupione). Można też pozwolić na uruchomienie prywatnych weekendowych "kolejek" elektrycznych wzdłuż traktu pieszego od parkingu i od Starej Papierni do Parku - takich, jak jeżdżą po Łebie i do Słowińskiego Parku Narodowego. Zachęta - zwolnienia podatkowe plus reklama ze strony gminy;
5) busy na Kabaty - podpisać umowę z przewoźnikiem, ale nie wspominać w niej o trasie; przewożnik pojedzie tak, jak jeżdżą wszyscy włącznie z ciężarówkami wypełnionymi materiałem budowlanym, a jeśli policja ursynowska zechce zatrzymywać, to się zrobi akcję na rzecz transportu publicznego w ursynowskim ratuszu z mediami i dużym hałasem;
6) wały wiślane - wysłać ZGK, żeby cięło trawę i krzaczory, fundusze dać niby na cięcie na terenie gminnym, a w razie potrzeby udać, że to pomyłka i collateral damage, jak to robią Amerykanie, kiedy zbombardują szpital zamiast bazy terrorystów; potem wyznaczyć tamtędy trasy rowerowe na gminnych mapach, wydac przewodnik i olać ewentualne uwagi RZDW i WZMiUW, bo jedyną funkcją tych instytucji jest mnożenie problemów;
7) ruch ciężki - kupić fotoradar z taką funkcją analizy tonażu, jak w Warszawie i tak nękać kierowców tirów mandatami i wezwaniami, żeby zaczęli omijać KJ szerokim łukiem i wyzywać nas na CB Radio od najgorszych.
To tylko parę przykładów. Nie widzę sensu grząść dalej w papierkowo-biurokratycznej niemożności. Tablice informacyjne się stawia, ścieżki wyznacza, projekt robi z wolontariuszami pracownik Wydziału RIOŚ w porozumieniu z WDG w jeden miesiąc, a jak ktoś będzie protestował, że stoi mu tablica przy granicy jego gruntu, to się będzie indywidualnie negocjować.
Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-07-18 16:52 przez Tomasz Zymer.