Koty, psy i władza, nasza władza
Wysłane przez:
Obserwator2
(---.adsl.inetia.pl)
Data: 18 lip 2012 - 23:07:57
Otrzymałem ten list z prośbą o interwencję. Sądzę, że po przeczytaniu tego listu przez czytelników tego foroum / w tym i przez naszych radnych a może i Burmistrzów / ktoś wyda stosowne polecenia strazy. Mnie już dawno ręce opadły.
Szanowni Państwo,
nazywam się Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxx , jestem wolontariuszką Fundacji na Rzecz Zwierząt "Przytul Psa", która działa w Ustanowie k. Zalesia Górnego. Od pewnego czasu obserwuję, jak nieudolnie w gminie Konstancin prowadzona jest gospodarka funduszami przeznaczonymi na realizację programu opieki nad bezdomnymi zwierzętami. A ostatni wypadek, który opisuję w poniżej zamieszczonym liście nie pozostawia już co do tego żadnych wątpliwości.
Chciałabym nawiązać z Państwem kontakt celem podjęcia wspólnych działań dla poprawy tej sytuacji.
Wprawdzie stoją Państwo, jak wynika z nazwy Stowarzyszenia, na straży zabytków Konstancina, ale mam nadzieję, że także los bezdomnych zwierząt nie jest Wam obojętny.
Z poważaniem
Małgorzata Xxxxxxxxxxxxxx
Do Burmistrza Gminy Konstancin-Jeziorna
( oraz do wiadomości Rady Gminy,
gazety lokalnej, Towarzystwa Przyjaciół Konstancina,
Stowarzyszenia ?Tuż Obok?,
Fundacji Studio Spraw Kobiet
i Fundacji na Rzecz Zwierząt ?Przytul Psa?)
Szanowny Panie Burmistrzu,
14-go lipca w późnych godzinach wieczornych miało miejsce zdarzenie, które poruszyło mnie bardzo i stało się impulsem do napisania niniejszego listu.
Otóż około godziny 23 mój mąż wracając z Warszawy przez Konstancin zauważył leżącego na drodze, ciężko rannego kota. Było to w pobliżu sklepu Biedronka. Mój mąż czym prędzej zawiózł cierpiące zwierzę do najbliższej całodobowej lecznicy weterynaryjnej ?Wetmedyka 24? przy ul. Pułaskiego. W drodze do lecznicy mąż skontaktował się ze mną, ja zaś wiedząc o współpracy lecznicy z gminą zawiadomiłam Straż Miejską o tym wypadku. Tam usłyszałam zdumiewające wyjaśnienie dyżurnego, że gmina nie posiada funduszy na koty, a jedynie na psy.
W lecznicy okazało się, że stan kota jest tak poważny, że w grę wchodzi wyłącznie zabieg eutanazji. Kot został więc uśpiony, a mój mąż został obarczony kosztem zabiegu niebagatelnym, bo wynoszącym 230 zł.
W tym momencie czujemy się ofiarami naszej empatii, naszej gotowości niesienia pomocy bezdomnemu zwierzęciu znalezionemu przecież na terenie Konstancina. To nie był nasz własny kot, którego przyjechaliśmy uśpić, tylko ofiara wypadku. Temu kotu należała się od gminy bezpłatna pomoc!
I jak to jest, że Gmina Konstancin w ramach obowiązkowego programu opieki nad bezdomnymi zwierzętami nie otacza troską kotów? Czy one nie są zwierzętami? A co ze sterylizacją? Skądinąd wiadomo, że na to gmina też nie znalazła funduszy.
Panie Burmistrzu, taka polityka jest niezgodna z ustawą o ochronie zwierząt. I przynosi wstyd znanej podwarszawskiej gminie, która o ile wiem, stara się budować swój pozytywny wizerunek.
Oboje z mężem z pewnością nigdy nie pozostawimy cierpiącego zwierzęcia na drodze, by umierało w męczarniach. Ale co zrobią inni, którzy będą wiedzieli, że uratowanie bezdomnego kota silnie uderzy ich po kieszeni?
Panie Burmistrzu, proszę zastanowić się nad prawnymi i etycznymi aspektami tej sprawy.
Z poważaniem
Małgorzata Xxxxxxxxxx