rondo
P.Czak, na miłość boską !. Ja te procedury znam. Ale czy w każdym , prostym przypadku, każdą sprawą, trzeba biec na skargę ?
Skoro nie można się porozumieć, to widać trzeba. Od tego są odpowiednie organy, żeby takie sprawy załatwiać.
Z doświadczenia wiem, że osobiste próby polubownego rozwiązywania podobnych sytuacji z sąsiadami (a co dopiero z sąsiadami takimi jak spółdzielnie, urzędy, instytucje) kończą się tym, że przedstawiciel takiej organizacji śmieje się w twarz interweniującej osobie.
rondo
Czytał Pan wyżej moją wymianę maili z p.Prezes ? Czytał Pan obietnice składane w jej imieniu przez p.Filipa Rawskiego ? Ludzie albo sami się szanują ....albo nie szanuje ich nikt.
Oczywiście, że czytałem. Co do obietnic Pana Filipa Rawskiego, to one chyba nieco straciły na aktualności, bo z tego co słyszałem, to nie jest już przewodniczącym, ani nawet członkiem rady nadzorczej tej spółdzielni. Obecnie możliwości oddziaływania na panią prezes ma takie same jak w pojedynkę każdy inny z tysiąca członków spółdzielni, czyli w praktyce żadne. Prezesa kontroluje Rada Nadzorcza i tylko członkowie rady mają bieżący, realny wpływ na pracę zarządu, który w każdej chwili mogą odwołać.
Gdyby ludzie się szanowali, to do byle kolizji na drodze nikt nie wzywałby policji, bo oświadczenie dorosłego człowieka powinno być wystarczające. Niestety nie jest i do załatwienia sprawy potrzeba interwencji odpowiednich organów państwowych.
Podobnie jest w przypadku tego spornego drzewa. Jeżeli korespondencja i osobiste rozmowy nie przyniosły rezultatów (co było do przewidzenia), to szkoda czasu, energii i zdrowia na taką formę załatwiania sprawy. Zgłosić gdzie trzeba i poczekać na rozwój wydarzeń.
rondo
Ale dobrze, posłucham Pańskiej sugestii i pójdę się skarzyć, gdzie się da. Dla mnie p. Prezes jest kłamczucha.
Nie skarżyć, tylko dochodzić swoich praw na drodze urzędowej, do czego każdy obywatel RP ma konstytucyjnie zagwarantowane prawo.
Filip Rawski
(...) ciężko było robić dobre analizy na programie ksiegowym opartym na systemie DOS. Dopiero nowy Zarząd uznał za konieczne zakupienie nowych programów komputerowych.
Nie wiem dlaczego wiele osób z uporem gloryfikuje Windowsa i musi go mieć nawet w komputerze, który obsługuje program magazynowy. Co z tego, że program jest stary?
Problem często leży w tym, że po zakupie licencji nikt nie dba o aktualizacje programu, a od samego początku jego użytkownicy uważają, że są zbyt mądrzy i nie muszą zapoznawać się z instrukcją obsługi, więc często nie potrafią wykorzystywać możliwości tego programu.
Jest takie powiedzenie: "złej baletnicy...". Analizy można robić także "ręcznie" lub wykorzystując proste narzędzia, bo to jest umiejętność którą musi posiadać wykwalifikowany księgowy.
Jeżeli kupuje się nowy program, który analizy robi sam i podaje gotowe arkusze do wydruku, to po co zatrudniać księgowego?
. Wystarczy, "osoba do wprowadzania danych", która zarabia najwyżej 30% tego, co dobry księgowy.
Analizy trzeba też umieć interpretować i wyciągać z nich wnioski, bo organizacją zarządza prezes przy pomocy księgowego, a nie super program komputerowy pod Windowsa, który robi automatycznie analizy...
Fundusz płac tej spółdzielni jest naprawdę niezły i uwzględniając zróżnicowanie płac względem stanowisk, to dla dobrego księgowego i niezłego prezesa można było wygospodarować przyzwoite pieniądze.
Nie wiem kogo tam zatrudniacie, ale chyba wygląda na to, że płacicie i nie stawiacie żadnych wymagań, a wszystkiemu winien był program pod DOSa.
Mnie, jako postronnemu obserwatorowi, to może wydawać się to nawet zabawne, ale członkowie spółdzielni raczej powinni płakać.
Filip Rawski
Problem w tym, że mieszkańcy w większości tego nie rozumieją, a kierują się emocjami i plotkami polegającymi na "napuszczaniu" jednej enklawy spółdzielni na drugą... (co było widać na Walnym).
Ludzie są głupi i dlatego tyle razy tutaj pisałem, że nie ma sensu kopać się z nimi jak z koniem. Trzeba tworzyć jak najmniejsze formy organizacyjne, gdzie mieszkańcy mają zbliżone interesy, bo chodzi o ich jeden blok i o wiele łatwiej będzie się dogadać z mniejszą grupą głupców.
Filip Rawski
Teraz należy liczyć że proces naprawy spółdzielni nie zostanie zmarnowany pomimo, że do Rady wybrano osobę, która dąży głównie do remontu własnego bloku oraz osoby, która jest w konflikcie interesów ze Spółdzielnią.
"Umiesz liczyć, licz na siebie!"
Można mieć też wiarę i nadzieję, albo dać proboszczowi na mszę w intencji. Efekt tych poczynań będzie podobny jak szamańskie zabiegi nad chorym na raka. Wszystko kończy się zawsze tak samo.
Płacz i płać!
Ale to już wybór poszczególnych członków tej spółdzielni. Jak stać ich na działalność filantropijną, to niech tkwią w takim szambie dalej.
Tylko niech nie narzekają jakie to czynsze wysokie, a blok i tak się rozlatuje.
Zmieniany 2 raz(y). Ostatnia zmiana 2014-07-05 14:31 przez czaknoris.