Mamy jeszcze takie określenia reklamy;
- Naczelny Sąd Administracyjny w jednym z wyroków (Wyrok NSA w Katowicach z 8 kwietnia 1997 r., SA/Ka 2976/95, Lex 28718) uznał, że reklamę należy rozumieć jako każdą czynność zmierzającą do promocji sprzedaży towarów i usług lub innych form korzystania z towarów i usług. Reklamą jest wszelkie rozpowszechnienie informacji o towarze (zalety, miejsca i możliwości nabycia) a także zachwalanie kogoś lub czegoś przez prasą, telewizję, radio oraz przez środki służące temu celowi, tj. plakaty i ulotki. Sądzę, że jeśli ogłoszenie na płocie nie zawiera informacji o towarze, a tylko nazwę firmy i jej dziedzinę działalności oraz adres (np. "Spa MieciuPol - Filtry z uzdrowiska, al. Miłośników Systemu Konstancińskiego 12), to nie ma tu zastosowania podana interpretacja NSA.
W prawie Unii Europejskiej także znajdziemy prawną definicję reklamy. Według Dyrektywy Rady Wspólnot Europejskich 2006/114/WE[14] (Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady z 12 grudnia 2006 r. w sprawie reklamy wprowadzającej w błąd i reklamy porównawczej, Dz. U. UE 2006 L 376/21): ?reklama? oznacza przedstawienie w jakiejkolwiek formie w ramach działalności handlowej, gospodarczej, rzemieślniczej lub wykonywania wolnych zawodów w celu wspierania zbytu towarów lub usług, w tym nieruchomości, praw i zobowiązań" (http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=OJ:L:2006:376:0021:0027
L
DF ). Ta definicja jest niezwykle szeroka. Pytanie, czy nazwa firmy na płocie jest "przedstawieniem... w celu wspierania zbytu towarów lub usług". Przypuszczam, że prawnik gminny może uznać, że nie jest. Widziałem wiele interpretacji dokonywanych przez mecenasów zatrudnionych przez gminę i wydaje się, że cechuje ich elastyczność oraz duża wyobraźnia
Tak czy inaczej, nie sądzę, by ta dyrektywa mogła przeszkodzić burmistrzowi w wydaniu zarządzenia.
Pierwszy burmistrz KJ w niepodległej III Rzeczpospolitej, rotmistrz Hlebowicz, był zdania, że prawo służy obywatelom, a nie obywatele - prawu. Oczywiście prawa przestrzegał, ale nie szukał na siłę sposobów, by nie zrobić dla ludzi czegoś, co legalnie zrobić był w stanie. Późniejsi burmistrzowie przyjęli nieco inną taktykę - jak udowodnić, że zrobić się nie da i uciąć łeb sprawie. Proponuję wrócić do bardziej przyjaznej dla mieszkańców postawy.