Quote
ola
Z Twojego listu wynika, że żaden z przodków obecnego zarządu gminy nie zapisał się godnie w Księdze Kcińskiej Historii i żadna kara nikogo za to nie spotkała. Czyzby dobre czasy Kcina skończyły się na hr.Skórzewskim ?
PRZED WOJNÄ„:
Zofii Muellerówna, pełniąca z wyboru funkcję sołtysa Konstancina. Była pierwszą kobietą - sołtysem w II RP; uporządkowała administrację Konstancina i przekształciła ją na wzór zachodnich norm.
Wacław Gąsiorowski - ostatni sołtys Konstancina przed wojną (1936-39), współtwórca kulturotwórczej roli miasta w latach międzywojennych; zbudował dużą część obecnie jeszcze funkcjonującej infrastruktury.
PO WOJNIE:
Rotmistrz
Józef Hlebowicz, weteran września 1939, dziedzic Bielawy, pierwszy burmistrz Konstancina-Jeziorny po odzyskaniu suwerenności (1990-93).
W roku 1990 został wybrany burmistrzem Konstancina- Jeziorny z ramienia Solidarności. W 1993 r. złożył z tej funkcji rezygnację. W 1991 r., jako przewodniczący Komitetu Założycielskiego, został wybrany przewodniczącym zarządu Stowarzyszenia Gmin Uzdrowiskowych. Przez wiele lat pełnił funkcję Wiceprzewodniczącego Federacji związków Gmin i Powiatów RP. ?Na każdym stanowisku wyróżniał się niezwykłą werwą i niezwykłą wolą działania. Podziwialiśmy jego konsekwencję w działaniu i bezkompromisowość?. - Tak o nim mówi obecny prezes SGU Jan Golba, dodając, że to właśnie dzięki niemu Stowarzyszenie zostało przyjęte do Europejskiego Związku Uzdrowisk. Przez 10 lat walczył o ustawę o uzdrowiskach i gminach uzdrowiskowych (jej projekt przeszedł właśnie pierwsze czytanie), organizował konferencje ekologiczne, wyjazdy studyjne, współredagował pismo ?Jedziemy do wód...?. Postać Hlebowicza to niedościgniony wzór, autorytet dla polskich samorządowców, albo - jak o nim powiedział wiceprezes SGU, Stanisław Wziątek - samorządowiec europejskiego formatu, który nieustępliwość i bezkompromisowość godził z wielką kulturą osobistą i wspaniałym charakterem.
Pan Hlebowicz był jednym z tych nietypowych ?okazów?, którymi zaowocowały samorządy w swej pierwszej kadencji 1990-1994. Wtedy w samorządach pojawiło się dużo ludzi, którzy nie mieli mentalności urzędniczej i doświadczenia pracy w administracji. Ludzie ci nie pytali najpierw:
- na co przepisy pozwalajÄ…, a na co nie pozwalajÄ…;
- jak trzeba ?załatwiać?, aby coś osiągnąć;
- jak wykorzystać swoje znajomości, do osiągnięcia czegoś, czego nie mogą osiągnąć ci, którzy znajomości nie mają,
- jak wykorzystać swoją pozycję, do własnego ?ustawienia się?.
Oni widzieli jakie problemy niesie życie i byli przekonani, że problemy te należy rozwiązać. A jeżeli jakieś przeszkody stoją na zawadzie, to przeszkody te należy usunąć, a nie ulegać im. Dominowało przy tym wśród tych ludzi przekonanie, iż nie należy podchodzić do problemów z punktu widzenia własnych, indywidualnych korzyści, że się to nie godzi, a trzeba widzieć zagadnienia w wymiarze dobra wspólnego. Byli także przekonani, że taki sposób widzenia rzeczywistości posiada większość ludzi, a powątpiewanie o tym może być tylko chwilowym niezrozumieniem tego, co zostało osiągnięte. [...]
(ze wspomnień o J. Hlebowiczu w biuletynie
Jedziemy do wód, całość jest tutaj: [
www.sgurp.pl] )
Zmieniany 3 raz(y). Ostatnia zmiana 2012-12-01 12:50 przez Bartek.